czwartek, 17 kwietnia 2008

C2H5OH

Dzień bez żadnych aspiracji ku temu, by osiągnął coś kreatywnego. Wczorajszy zakończył się bez obecności mojej świadomości. Dziś rano, gdy świadomość powróciła, okazało się, że chyba jest jej za dużo, bo gdy już się we mnie zagnieździła na nowo, piekielnie rozbolała mnie głowa. Świadomość rozpychała się i wierciła we mnie, wywołując nie tylko pękanie czaszki, ale i niemiły nacisk na organy wewnętrzne. Urosła w czasie gdy jej nie było? Sam nie wiem... Może to tylko fakt, że nieco rozpostarła skrzydła, gdy była na wolności, a w ciasnej klatce mnie samego ma problem z powrotem do normalnego stanu i nie mieści się w przestrzeni, która jest jej przeznaczona. Ale w końcu i tak powróci do tego co było, będzie musiała. Z pewnością to ją odmieni. Będzie musiała sobie znaleźć miejsce na nowo i od nowa ułożyć się we mnie, ale jak już się ułoży, to przestanie powodować to dudnienie w głowie i nie będzie już uwierać mojego żołądka swoją stopą. Tyle lat razem, tyle razy pozwalałem jej odlecieć, a jednak zawsze kiedy wraca układa się na nowo i przynosi tak dziwne zmiany.
Nie do wiary, jak wiele dzieje się po zażyciu dużej dawki etanolu. Tym razem chyba nawet za dużej.
A dziś kolejny dzień. Ze świadomością pewnych rzeczy poukładaną w sobie od nowa jestem gotów stawić czoła największemu potworowi, który nachodzi mnie od pewnego czasu. Dziś dam mu wycisk.
To będzie tylko jedna walka w wojnie między mną a nim, ale zamierzam ją wygrać. Bo gra idzie o spokój w moim ogrodzie.

środa, 16 kwietnia 2008

birthday

Zbudzony świtem, jakoś po 13-ej, zobaczyłem dzień, choć słońca nie zaznałem. Po wypełnieniu obowiązków względem ciała i znajomych poświęciłem 60 minut swojego bezwartościowego czasu na wypełnienie obowiązków pracy, która ciąży mi coraz bardziej. Po powrocie do swej klatki oddałem się zabijaniu czasu. Narzędziem zbrodni stał się laptop z podpiętym ulubionym narzędziem Szatana - internetem. I trwam tak do tej pory, w międzyczasie płodząc obszar pewnej ilości kilobajtów, na którym być może zapiszą się jakieś uczucia wylane ze mnie na klawiaturę.
Oto narodziny. Oby długi czas oddzielił je od śmierci.